Jumpinplace park trampolin
Salonik Piłkarski Fair Play
pizza Da Vinci
PAAK hurtownia sportowa

7. KOLEJKA SUPERLIGI JESIEŃ 2017 - RELACJA

TO NIE JEST LIGA DLA LUDZI O SŁABYCH NERWACH

7. KOLEJKA SUPERLIGI JESIEŃ 2017 – RELACJA

To była chyba jedna z najbardziej zaciętych kolejek w historii Superligi. Wszystkie niemal spotkania toczyły się w zabójczym tempie, a kwestia wygranej lub porażki ważyła się do ostatniej chwili. Jeden gol przesądzał o sukcesie lub fiasku.

***

Zakład O Kredyty 9:3 Rafmont

Przed właściwymi emocjami związanymi z siódmą serią gier, na plac gry wyszli zawodnicy Rafmontu i Zakładu O Kredyty. Podopieczni Rafała Jaranowskiego rozpaczliwie szukali punktów, ostatnia pozycja w ligowej tabeli i ujemny bilans nie napawał optymizmem wobec starcia z rozpędzającym się Zakładem O Kredyty. Zawodnicy Pawła Drozdy potwierdzili przedmeczowe oczekiwania i ruszyli z kopyta od pierwszej minuty. Nie minął kwadrans a czerwono-granatowi prowadzili już różnicą trzech bramek. Znakomicie funkcjonująca maszyna trochę się zacięła, a do głosu zaczęli dochodzić reprezentanci Rafmontu. Po godzinie gry różnicę między obiema drużynami stanowił zaledwie jeden gol. Końcówka spotkania to już jednak dominacja Zakładu O Kredyty, który zdystansował Rafmont i pomknął po zwycięstwo i kolejne trzy punkty do swojego dorobku. Głównymi architektami tryumfu Zakładowców byli Michał Gliński (3 gole), Łukasz Rydzkowski (2 gole, 1 asysta) oraz Sebastian Błaszak (2 gole).

***

Bohamet S.A. 3:6 Zakład O Kredyty

Siódmą serię starć zainaugurowali gracze Bohametu S.A. i… niezmordowanego Zakładu O Kredyty. Dla zawodników Pawła Drozdy było to drugie spotkanie w przeciągu zaledwie niespełna 45 godzin. Trudy niełatwego boju z Rafmontem dawały o sobie znać na początku meczu, ale wraz z przebiegiem rywalizacji Zakładowcy uzyskiwali coraz większą przewagę. Bohamet S.A. szarżował zawzięcie, bramkę rywala ostrzeliwał jak szalony Michał Deliński, który czasami był bezradny wobec kapitalnie dysponowanego Pawła Kitowskiego. Bramkarz Zakładu O Kredyty ratował skórę swoim kolegom w sytuacjach wydawałoby się beznadziejnych i dzięki temu utrzymywał przewagę bramkową (i psychiczną) po stronie swojego zespołu. Bohamet S.A. atakował, naciskał, napierał, robił co mógł, ale to podopieczni Pawła Drozdy po raz kolejny wytrzymali ciśnienie i ostatecznie odjechali przeciwnikom w końcówce. Uniwersalność i szeroka kadra Zakładu O Kredyty dała efekty, najjaśniejszymi punktami ekipy Drozdy byli ci, którzy z różnych względów nie błyszczeli w piątkowym boju z Rafmontem. Tomasz Puszkiewicz (2 gole, 1 asysta), Marcin Kruszczak (2 gole) czy Maciej Nawrot (2 asysty) wykorzystali swoje bogate doświadczenie i rozmontowali defensywę Bohametu S.A. wystarczającą liczbę razy by zapewnić kolejne trzy punkty swojemu zespołowi i zanotować perfekcyjny weekend.

BWS 7:5 Beds.pl

Mierzy się ligowy średniak z niepokonanym i rozpędzonym mistrzem. Faworyt po trzech minutach prowadzi 2:0, tuż na początku drugiej połowy czerwoną kartkę otrzymuje wyróżniający się w ostatnich tygodniach zawodnik BWS. Scenariusz na katastrofę gotowy. Życie jednak miało inne plany na niedzielne popołudnie. Szybkie prowadzenie Beds.pl zostało równie prędko zniwelowane. Wobec wykluczenia Regina sprawy w swoje ręce wzięli Piotr Dondalski i Marcin Kałamarski – obaj zanotowali po hat-tricku. Na tak dysponowany BWS sposobu nie mógł znaleźć zespół, który ostatnio zmiatał z powierzchni murawy wszystko i wszystkich. Na swoim równym, wysokim poziomie grali Rafał Werbski (3 gole) i Łukasz Stasiak (2 trafienia), ale reszta zawodników – mimo wielkiego wysiłku włożonego w mecz – po prostu nie dawała rady. Kapitalnie dysponowany w bramce Ihor Odnenko również był arcyważnym elementem w układance Remigiusza Busiakiewicza, który przeżył w niedzielę chwile wielkiej chwały. Pokłon dla zwycięzców, ogranie Beds.pl to wyczyn godny największych mistrzów.

DOZ.PL 4:3 Mikron

Szlagier kolejki wytrzymał ciśnienie, kapitalne zawody, które trzymały w napięciu przez pełne 80 minut. Nie był to prosty bój dla sędziego, deszcz żółtych kartek był tego najlepszym dowodem. Spotkanie rozpoczęło się po myśli DOZ.PL, które szybko objęło prowadzenie za sprawą Roberta Lewandowskiego. Potem jednak do głosu sukcesywnie dochodził beniaminek, który przed przerwą trzykrotnie umieścił piłkę w siatce. Szybka riposta Piotra Ziółkowskiego, kapitalny rajd Łukasza Kozłowskiego i piekielnie mocne uderzenie Oskara Raczkowskiego z rzutu wolnego pozwoliło Mikronowi schodzić na przerwę z dwubramkowym prowadzeniem. Druga odsłona to wuchta sytuacji dla beniaminka i FENOMENALNA postawa Mateusza Widzińskiego w bramce DOZ.PL. Bramkarz Aptekarzy dokonywał cudów zręczności zatrzymując ataki ekipy Przemysława Grochowicza. DOZ.PL zdołał strzelić bramkę kontaktową, niedługo potem doprowadził do wyrównania a w końcówce przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Świetny bój i wyszarpane zwycięstwo DOZ.PL, które w drugiej połowie wbrew wszystkim okolicznościom odwróciło losy spotkania.

Focus Solec Kujawski 5:6 Kasa Stefczyka

Ten mecz to najlepszy dowód na to jak cenna jest szeroka ławka rezerwowych. Gdy po pół godzinie gry Paweł Elszyn zdobywał piątego gola dla Focusa Solec Kujawski mało kto mógł się spodziewać, że mecz skończy się w taki sposób. Kluczową sprawą była 32. minuta gry i druga żółta kartka dla Wojciecha Jędrzejewskiego. Oznaczało to grę przez resztę meczu bez rezerwowych. Ten argument wykorzystała doskonale Kasa Stefczyka, która sukcesywnie, konsekwentnie, krok po kroku odrabiała straty do faworyzowanego rywala. Do przerwy udało się skorzystać z gry w przewadze i strzelić gola na 2:5 – tym też wynikiem zakończyła się pierwsza odsłona. Druga połowa to pogoń za korzystnym rezultatem, która zakończyła się sukcesem. Bezradny Focus Solec Kujawski zaczynał grać na coraz bardziej miękkich nogach, zmęczenie i poczucie traconej przewagi paraliżowało graczy Pawła Elszyna i w ostatecznym rozrachunku przegrali wygrany mecz.

Niebiesko-Czarni 5:6 Rafmont

Spotkanie drużyn, które w dwunastu meczach uzbierały łącznie… - 2 punkty. W takim układzie był to podręcznikowy przykład meczu o sześć punktów. Poniedziałkowy wieczór zapewnił nam naprawdę porządny zastrzyk emocji, tak sportowych jak i tych trochę mniej sportowych. Skupmy się jednak na aspektach futbolowych bo było to naprawdę dobre starcie. Niebiesko-Czarni gonili, Rafmont uciekał. Zespół Rafała Jaranowskiego musiał wygrać w regulaminowym czasie gry chcąc prześcignąć w tabeli paczkę Macieja Guzowskiego. Niebiesko-Czarni robili co mogli, zmniejszali dystans, ale remis okazał się być poza zasięgiem. Do ostatnich sekund trwał rozpaczliwy pościg za remisem, ale równo z końcowym gwizdkiem to Rafmont mógł unieść ręce w górę w geście zwycięstwa. Świetne zawody zaliczył Mariusz Wildhirt- co prawda samemu nie zdołał strzelić gola, ale wypracował aż cztery sytuacje, które w ostatecznym rozrachunku kończyły się golem.