pizza Da Vinci
Zielony
Salonik Piłkarski Fair Play
Jumpinplace park trampolin

4. KOLEJKA SUPERLIGI JESIEŃ 2017 - RELACJA

BULDOŻER BEDS.PL NABIERA ROZPĘDU

4. KOLEJKA SUPERLIGI JESIEŃ 2017 – RELACJA

Cztery rozegrane spotkania, cztery zwycięstwa, pięćdziesiąt bramek zdobytych, zaledwie dwanaście bramek straconych, trzy srogie łomoty i jeden popis walki do końca i odwrócenia losów meczu. Nie ma kategorii, w której można by szukać mankamentów w grze Beds.pl. Na chwilę obecną bardziej zasadną zagwozdką jest data przyklepania przez nich kolejnego mistrzostwa, aniżeli typowanie konkurentów do złota.

Beds.pl 22:5 Niebiesko-Czarni

Trudno napisać coś sensownego o inauguracyjnej potyczce czwartej serii gier, poza stwierdzeniem faktu, że byliśmy świadkami brutalnego piłkarskiego mordobicia. Rozmiary zwycięstwa Beds.pl nad Niebiesko-Czarnymi są wprost niewyobrażalne jeśli chodzi o ten poziom rozgrywkowy. Nie było wielką tajemnicą, że spotykają się najlepsi z najsłabszymi (dowodem choćby tabela), ale mało kto spodziewał się tak olbrzymiej przewagi. Bartosz Zwierzchowski jednym meczem zgłosił natychmiastowy akces do walki o koronę króla strzelców, a trzynaście bramek i trzy asysty zanotowane przez snajpera Beds.pl to wynik wręcz niewyobrażalny. Współczujemy Maciejowi Guzowskiemu, który zawsze z wielkim sercem podchodzi do meczów swojej drużyny, w takich chwilach nie pozostaje chyba nic innego jak wrócić do domu i – wzorem Michała Probierza – walnąć sobie szklaneczkę whisky. Przy osiągnięciach Zwierzchowskiego do rozmiarów nieprzyzwoicie małych dewaluujemy pięć goli i pięć asyst Łukasza Stasiaka, który to wynik w normalnych okolicznościach zabrałby wszystkie nagłówki. Do rangi ciekawostki spada też wyczyn Rafała Werbskiego, który dwoma golami i sześcioma asystami również znacznie przyczynił się do takiego wyniku. Abstrahując od umiejętności przeciwnika, Beds.pl jest na ten moment zespołem przerastającym resztę ligi o kilka odległości.

Rafmont 4:11 Prawnicy OIRP Bydgoszcz

Pierwsze z sobotnich starć byłoby widowiskiem kapitalnym, emocjonującym i trzymającym w napięciu wyłącznie w przypadku, gdybyśmy wzięli pod uwagę drugą odsłonę meczu. Wtedy to Rafał Jaranowski dokonywał cudów zręczności w bramce, Bartosz Zimmermann robił z obrońców Prawników OIRP Bydgoszcz wiatraki, a Simone Bernocchi dowodził grą zespołu z klasą godną najwspanialszych trequartistów w historii włoskiego calcio. Niestety dla Rafmontu, pod uwagę bierzemy też pierwszą odsłonę, w której to Prawnicy OIRP Bydgoszcz stanowili wielką broń masowego rażenia, zmiatając Rafmont z powierzchni boiska. Popisy Karoliny Kapsel (2 gole, 3 asysty) i reszty zespołu Daniela Eksterowicza oglądało się z wielką przyjemnością, po dwóch kolejkach mają oni komplet oczek i okupują czwarte miejsce w tabeli, wyprzedzając grono ekip mających na liczniku trzy lub nawet cztery mecze. Rafmont przeżywa trudne momenty, razem z Zakładem O Kredyty i Niebiesko-Czarnymi wciąż czekają na pierwsze punkty w sezonie.

Zakład O Kredyty 2:4 Mikron

Obie drużyny toczyły w zeszłym sezonie zacięty bój o mistrzostwo, ścigali się niczym Niki Lauda z Jamesem Huntem. Ostatecznie minimalnie lepszy okazał się Mikron. Tym razem Zakład O Kredyty chciał się zrewanżować i ograć swoich największych rywali. Szanse ku temu wydawały się być niemałe, w Mikronie dostępny był zaledwie jeden rezerwowy, brakowało króla strzelców I ligi Wiosna 2017 Piotra Ziółkowskiego… Lepiej w mecz wszedł zespół Pawła Drozdy, ale nie potrafił sforsować stabilnej defensywy Mikronu. Do przerwy byliśmy świadkami wyłącznie jednego gola, autorem którego był Tomasz Sułek, najprzytomniejszy w zamieszaniu podbramkowym. W drugiej połowie bardzo ważnym momentem była druga żółta kartka dla Sebastiana Błaszaka, grający w przewadze Mikron wyczekał rywala, zmęczył go, a po 9 minutach kary fenomenalnym uderzeniem popisał się Mikołaj Karaszewski. Nadzieję Zakładowi O Kredyty dał Łukasz Rydzkowski, strzelając dość szczęśliwie gola kontaktowego. Dużo kontrowersji wywołała decyzja o przyznaniu rzutu karnego na korzyść Mikronu, wszyscy zawodnicy Pawła Drozdy byli przekonani, że Paweł Kitowski nie faulował Grzegorza Szulca. Decyzja arbitra była jednak ostateczna, a karnego na bramkę zamienił Piotr Woźniak. Na kilka minut przed końcem kolejny powiew nadziei dla Zakładu O Kredyty przyniósł gol Marcina Kruszczaka, ale stawiający wszystko na jedną kartę zespół granatowo-czerwonych odpuścił defensywę i Grzegorz Szulc wbił im gwóźdź do trumny na dwie minuty przed końcem. Rewanż się nie udał, Mikron zaliczył drugie zwycięstwo w sezonie i brnie w górę tabeli. Zakład O Kredyty razem z Rafmontem i Niebiesko-Czarnymi oczekuje wciąż na pierwszą zdobycz. Już w sobotę zmierzą się oni właśnie z Maciejem Guzowski i spółką i będzie to klasyczny mecz o sześć punktów.

BBF Kujawy 5:7 DOZ.PL

Dalecy jesteśmy od stwierdzenia, że BBF Kujawy powoli gaśnie, tym niemniej trudno nie dostrzec pewnej prawidłowości. Z zespołu będącego postrachem całej ligi ekipa Przemysława Czajki niebezpiecznie „normalnieje”. Nie bał się jej Zakład O Kredyty, który długo prowadził z wicemistrzem z edycji wiosennej, w zeszłym sezonie nie było żadnej różnicy punktowej między BBF a piątym w tabeli Focusem Solec Kujawski, teraz z kolei sposób na Czajkę i spółkę znalazł największy przegrany ubiegłego sezonu, DOZ.PL. Oczywiście nie można traktować Aptekarzy jako pierwszych lepszych kopaczy, wszak to drużyna z dużymi tradycjami i przytrafił się im po prostu sezon słabości, tym niemniej od BBF Kujawy wymaga się zwycięstw we wszystkich spotkaniach. Kto wie, może presja daje po głowach także podopiecznym Czajki? W pierwszym niedzielnym spotkaniu zwycięstwo DOZ.PL trzeba traktować mimo wszystko jako sporego kalibru niespodziankę, a na ten rezultat zapracował przede wszystkim rewelacyjny Przemysław Januszewski (2 gole, 3 asysty). DOZ.PL wraca tam, gdzie jego miejsce, czyli do strefy medalowej. BBF Kujawy mają jeden punkt mniej od swoich ostatnich adwersarzy, wciąż nie wszystko stracone, ale trzeba szybko odnaleźć szczytową formę.

Kasa Stefczyka 4:3 Bohamet S.A.

Pierwszy z niedzielnych bojów zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko, ale pojedynek Kasy Stefczyka z Bohametem S.A. sprostał oczekiwaniom, nie zawiódł i trzymał w napięciu do samego końca. Dwubramkowe prowadzenie Stefczyków do przerwy nie było zaliczką, której nie da się wypuścić – dotychczasowe mecze ekipy Adriana Dylasa doskonale pokazywały, że są oni w stanie doprowadzić do horroru bez względu na okoliczności. Dość powiedzieć, że mecz z Bohametem S.A. jest trzecim, w którym o zwycięstwie decydowała jedna bramka. Dzielna paczka Mateusza Śliwińskiego również słynie z horrorów, w dotychczasowych bojach raz zremisowali i raz przegrali różnicą jednego gola. Niedzielne starcie wpisało się w charakterystykę obu drużyn, było bardzo przyjemne do oglądania, odbywało się w zdrowej atmosferze i tylko żal, że Bohamet S.A. skończył zawody bez zdobyczy punktowej, po raz kolejny ustępując jedną bramką. Można się załamać, ale los chyba zabiera im to, co dał w pierwszej kolejce sezonu z BWS. Z kolei z Kasą Stefczyka od początku sezonu los gra w pokera, raz daje, a raz zabiera (© Zenon Martyniuk).

Focus Solec Kujawski 9:8 BWS

Napędzeni pozytywną grą i zwycięstwem nad Rafmontem gracze BWS mieli apetyty na ponowne powiększenie swojego dorobku punktowego. Tym razem jednak poprzeczka została zawieszona znacznie wyżej, gdyż naprzeciw BWS stanął zespół mający cele znacznie wykraczające poza udaną obronę statusu drużyny superligowej. Pierwsza połowa zdawała się zamknąć jakiekolwiek emocje. Focus Solec Kujawski prowadził czteroma bramkami z zespołem Remigiusza Busiakiewicza, który stawił się w sile zaledwie sześciu osób. Druga połowa to z kolei szok i niedowierzanie – BWS nie tylko nie rzucił ręcznika, ale podjął rękawice i był dosłownie o włos od sprawienia olbrzymiej sensacji. Focus Solec Kujawski zmuszony był do panicznego bronienia prowadzenia, co ostatecznie skończyło się sukcesem. Niesmak jednak pozostał i trudno było szukać wśród zawodników Focusa tryskających energią i uśmiechem twarzy. Kolejna lekcja by nie lekceważyć żadnego rywala w żadnym momencie spotkania. Po raz drugi w przeciągu kilku dni ton grze nadawał Marcin Kałamarski (tym razem hat-trick), wszystkie swoje atuty wykorzystywał Krzysztof Żórawski (również 3 bramki), a na słowa pochwały zasłużyli wszyscy zawodnicy BWS. Gloria victis! Gdyby w składzie Focusa zabrakło Szymona Raczyńskiego (3 gole, 2 asysty) i Oliwiera Moranowskiego (2 bramki, 2 ostatnie podania), w Solcu Kujawskim mogło być tego wieczoru bardzo cicho i smutno…

***

Rafmont 5:10 BWS

Czwartkowy zaległy mecz pomiędzy Rafmontem i BWS przez długi okres czasu był widowiskiem wyrównanym i bardzo ciekawym. Obie drużyny nie dysponowały zbyt szeroką ławką rezerwowych, ale na boisku zostawiały maksimum. Strzelanie rozpoczął Marcin Kałamarski, ale po kilku minutach to Rafmont prowadził już różnicą jednej bramki. Przed przerwą dwa gole BWS pozwoliły wrócić im na zwycięski szlak, lecz tuż po wznowieniu gry Rafmont szybko doprowadził do remisu. Potem jednak zaczęła się już dominacja BWS, prym któremu wiódł Marcin Kałamarski, który skończył spotkanie z pięcioma golami na koncie. Z hat-trickami mecze skończyli Kacper Regin (BWS) oraz Michał Szatten (Rafmont), któremu ta sztuka nie udaje się bynajmniej co tydzień. Zwycięstwo znacznie przesunęło w górę tabeli BWS, wydaje się jednak, że biało-niebiescy z Rafmontu będą mieli przed sobą długą i trudną jesień. Wzmocnienie składu wydaje się potrzebą chwili, tak wąska ławka rezerwowych to przepis na katastrofę.