Jumpinplace park trampolin
PAAK hurtownia sportowa
pizza Da Vinci
Zielony

12. KOLEJKA I LIGI WIOSNA 2017 - RELACJA

W OCZEKIWANIU NA NIEOCZEKIWANE

12. KOLEJKA I LIGI WIOSNA 2017 – RELACJA

Zakład O Kredyty wiązał z ubiegłym weekendem duże nadzieje. Mając w perspektywie trudny mecz z Abvergo i dwa starcia Mikronu w odstępie 40 godzin można było podejrzewać, że dojdzie do niespodzianki na szczycie I ligi. Paweł Drozda i spółka doskonale wywiązali się ze swoich zobowiązań, Mikron z kolei urodził sześć punktów w niemałych bólach. Zakład O Kredyty rozkręca się z meczu na mecz, z kolei paliwo w zbiorniku liderów zdaje się kończyć. Tutaj jeszcze nic nie jest rozstrzygnięte.

***

Mikron 11:5 Rona Leader

Pierwszoligowe emocje rozpoczęliśmy od nadrabiania zaległości z kolejki numer jedenaście. Wówczas to Mikron mierzył się z zespołem Rona Leader, którego stać było w rundzie finałowej na urwanie punktów samemu Zakładowi O Kredyty. Piątkowa rywalizacja nie była jednak równie wyrównana co bój ekipy Włodzimierza Rony z paczką Pawła Drozdy, Mikron po bardzo szybkiej pierwszej połowie wypracował na tyle solidną zaliczkę, że w drugiej połowie spokojnie dowiózł ją do końcowego gwizdka. Mając w perspektywie niedzielny pojedynek z Beer&Fun było to najmądrzejsze zagranie, jakie mogli zrobić podopieczni kontuzjowanego Przemysława Grochowicza. Lekcją na przyszłość była na pewno możliwość mierzenia się z tak klasowym snajperem jak Patryk Kowalski. Wieżowiec z Rona Leader niejednokrotnie sprawiał mnóstwo problemów rywalom, którzy trzykrotnie dali się mu zaskoczyć. Po drugiej stronie barykady hat-trickami popisali się Tomasz Kurpyt i Piotr Ziółkowski, który do swojego dorobku strzeleckiego dołożył jeszcze trzy asysty, czym zapracował na tytuł najlepszego gracza meczu.

***

Zakład O Kredyty 13:2 Abvergo

Teoretycznie mogliśmy być świadkami piłkarskiego widowiska godnego najlepszych bojów ze szczebla superligowego. Aspirujący do tytułu Zakład O Kredyty kontra chcący sprawić olbrzymią niespodziankę Abvergo. Rzeczywistość skreśliła jednak nadzieje postronnych osób na wyrównane widowisko. Piątkowy wieczór został zdominowany przez graczy w niebiesko-czerwonych kompletach, którzy po mistrzowsku rozegrali każdą z osiemdziesięciu minut rywalizacji. Nie bez znaczenia dla przebiegu gry była jednak absencja Ireneusza Szczęsnego, poważna kontuzja Radosława Zakrzewskiego i czerwona kartka Waldemara Tomasika. Takie okoliczności zdecydowanie pomogły paczce Pawła Drozdy na wywarcie presji na Mikronie, który wciąż musi liczyć tylko na siebie w tej samotne ucieczce przed ścigającym oponentem. Bardzo dobre zawody rozegrał Marcin Kruszczak (3 gole, 1 asysta), którego absencja w meczu z Mikronem mogła być tym języczkiem u wagi, który przeważyć może o końcowym układzie w tabeli.

Rafmont 10:8 Bajka

Trzecia i piąta siła pierwszej ligi po rundzie zasadniczej zmierzyły się ze sobą w spotkaniu, które spośród wszystkich meczów tej kolejki charakteryzowało się największą intensywnością. Remis do przerwy i zaledwie dwubramkowy tryumf ekipy Rafała Jaranowskiego to dobitne dowody, że mówiliśmy o starciu dwóch godnych siebie rywali. Aspirujący do podium Rafmont wykonał olbrzymi krok w kierunku zgarnięcia brązowego krążka, ale trud jaki włożył w rywalizację z Bajką był bardzo duży. Kluczowymi graczami w tej bitwie okazali się Łukasz Brona i Michał Budziszewski, którzy popisali się hat-trickami i ponieśli swój zespół do tryumfu. Dublety Marka Kamińskiego (Rafmont), Huberta Kucharczyka, Jacka Kowalskiego i Rafała Klingera (wszyscy Bajka) to również wydarzenia godne odnotowania. Bajka zaprezentowała się o niebo lepiej w kontekście rywalizacji sprzed tygodnia. Tak dysponowany zespół Tomasza Sakowicza może jeszcze namieszać, wszak w ostatnich dwóch spotkaniach przyjdzie im się zmierzyć z liderem i wiceliderem, a zarazem – co już pewne – mistrzem i wicemistrzem pierwszej ligi.

Mikron 6:4 Beer&Fun

Liderzy z pewnością mieli w nogach trudy rywalizacji z Rona Leader, który po piątkowym meczu mógł się udać na weekendowy wypoczynek. Beer&Fun nie chciało wystąpić w roli chłopców do bicia i licznie przybyło na pojedynek z graczami w czarnych kompletach. Żółto-niebiescy sprawili Mikronowi w pierwszej połowie kilka problemów, ale ogółem to liderzy zostawili o wiele lepsze wrażenie. Kryzys dyspozycji przyszedł w drugiej połowie, kiedy to z minuty na minutę Mikron wyraźnie opadał z sił. Krew poczuli zawodnicy Bartosza Gwiazdowskiego, którzy coraz śmielej poczynali sobie pod bramką Marcina Błaszkiewicza. Doprowadzenie do stanu 3:4 i zmarnowanie kilku znakomitych okazji do wyrównania na dziewięć minut przed końcem zwiastowało niemałą sensację. Ostatecznie jednak – zgodnie ze starym piłkarskim porzekadłem – niewykorzystane sytuacje się zemściły. Trzy zabójcze ciosy Mikronu zabiły emocje. Czarne koszule wróciły z bardzo dalekiej podróży, ostatnie dwie kolejki muszą oni rozegrać w o wiele lepszy sposób, niż miało to miejsce w niedzielne południe. W innym wypadku może dojść do przetasowania na szczycie na dosłownie ostatniej prostej.