pizza Da Vinci
Zielony
Salonik Piłkarski Fair Play
Jumpinplace park trampolin

3. KOLEJKA SUPERLIGI JESIEŃ 2016 - RELACJA

KLĄTWA BOHAMETU S.A. WCIĄŻ WISI NAD MISTRZEM!

3. KOLEJKA SUPERLIGI JESIEŃ 2016 - RELACJA

W zeszłym sezonie tylko jedna drużyna była w stanie pokonać BBF Kujawy, które w ostatecznym rozrachunku rozniosło Superligę wiosenną. Ten sezon urzędujący mistrz zaczął w bardzo dobrym stylu, aż do momentu spotkania ze swoimi oprawcami z Bohametu S.A., którzy także tym razem mieli patent na najlepszą w tym momencie ekipę w PLA Siernieczek!

Focus Solec Kujawski 4:6 Prawnicy OIRP Bydgoszcz

Coraz bardziej imponuje nam drużyna Prawników OIRP Bydgoszcz. Nieprawdopodobny jest progres drużyny, która jeszcze trzy lata temu prezentowała się katastrofalnie, przegrywając z każdym kto miał półtorej godziny wolnego. Teraz jest to imponujący skład gladiatorów Siernieczka, który nie boi się nikogo i z każdymi kolejnymi rozgrywkami prezentuje się coraz lepiej. Na inaugurację trzeciej kolejki pokonali oni renomowany Focus Solec Kujawski i było to zwycięstwo tyleż niespodziewane, co zasłużone. Od początku spotkania to Jan Poczwardowski i spółka narzucili swoje tempo, to oni dyktowali warunki i to oni szybko wyszli na trzybramkowe prowadzenie. Focus Solec Kujawski był w stanie zbliżyć się maksymalnie na dystans dwóch bramek i przez te 80 minut nie mógł się poczuć nawet przez chwilę jak zespół mogący coś z tej rywalizacji uszczknąć. Znakomite zawody rozegrali zwłaszcza Kajetan Hernet i Karolina Kapsel, którzy uzbierali po dwie bramki i poprowadzili swoją bandę do trzeciego zwycięstwa w sezonie, umacniając się tym samym na fotelu lidera rozgrywek.

Niebiesko-Czarni 5:5 SETO POOLS (karne: 5:6)

W sobotnim starciu trzeciej kolejki Superligi Jesień 2016 stanęły naprzeciw siebie dwa zespoły, które nie mogły się pochwalić żadną zdobyczą punktową. Co więcej, obie te ekipy zamykały stawkę i ich sytuacja zaczęła się pomału robić mało ciekawa. Samo spotkanie było niesłychanie wyrównane, dość powiedzieć, że żadnej z drużyn nie udało się wyjść na przynajmniej dwubramkowe prowadzenie, a jednobramkową przewagą przerzucali się niczym ciepłym kartoflem. Ostatecznie bliżej tryumfu było SETO POOLS, które jednak dało sobie wbić na dwie minuty przed końcem gola wyrównującego, w efekcie czego oglądaliśmy serię rzutów karnych. W tej więcej błędów popełnił drugoroczniak Tomasza Guzowskiego i to drużyna Macieja Lewandowskiego schodziła z murawy z dwoma punktami.

Simi Solec Kujawski 5:7 Beds.pl

Coraz bardziej zaczyna się nam podobać Simi Solec Kujawski. Czasy, w których rywale śrubowali sobie na nich indywidualne rekordy odchodzą już chyba do lamusa, a ekipa Pawła Hodura zaczyna się robić rywalem arcygroźnym dla każdego przeciwnika. O ich potencjale i woli walki doskonale mógł się przekonać zespół Beds.pl. Wszystko zaczęło się dla nich nadspodziewanie prosto – po przypadkowym samobóju wpakowali Pawłowi Gozimirskiemu cztery bramki i na przerwę schodzili z dużym spokojem i trzybramkową przewagą. Po przerwie to jednak Simi Solec Kujawski wziął się do roboty, głównie za sprawą swojego najlepszego duetu Pavel Gorobets – Łukasz Smoliński. Tym sposobem już po niespełna kwadransie mieliśmy wynik remisowy. Utrzymywał się on przez długie minuty, a status quo przerwał dopiero swoim czwartym golem w meczu (aczkolwiek trzecim do właściwej bramki) Łukasz Stasiak. Uczynił to dopiero w 76. minucie rozgrywki! Ten cios kompletnie złamał ambitnych graczy z Solca Kujawskiego, którzy zdążyli jeszcze dwukrotnie skapitulować przy strzałach Rafała Werbskiego. Gol Łukasza Smolińskiego na sekundy przed końcem był tylko smutnym epilogiem do tego fenomenalnego boju. Gloria Victis, ale to Beds.pl jako jedna z dwóch ekip przewodzi lidze z kompletem punktów.

BWS 6:3 PECA Galaktyczni

PECA Galaktyczni charakteryzowali się w pierwszej lidze wszystkim co najlepsze, ale szczególnie utkwiła nam w pamięci ich rewelacyjna defensywa, która przepuszczała rywali pod swoje pole karne rzadziej niż madrycki monolit Diego Simeone. Poziom wyżej sytuacja wygląda już zgoła inaczej, a dowodem tego może być właśnie starcie z BWS. Oczywiście drużyna Remigiusza Busiakiewicza startowała z pozycji faworyta, lecz nie można było jednoznacznie stwierdzić, że zbiją oni beniaminka na kwaśne jabłko. Tymczasem pierwszego gola PECA Galaktyczni zdobyli dopiero w 54. minucie meczu, mając już do tej pory pięć trafień na koncie. Nie załamali się, powalczyli, wyciągnęli na 3:5, ale gol Adriana Damskiego z rzutu wolnego na 6:3 ostatecznie pogrzebał ich szanse i zgasił nadzieje na wielki powrót. Nie tak wyobrażał sobie wejście w Superligę prezes Mirosław Cierzniakowski, w udzielonym nam wywiadzie przyznawał, że życzyłby sobie miejsca przynajmniej w pierwszej szóstce, tymczasem jego zespół wciąż balansuje na granicy strefy spadkowej. BWS zalicza imponujący start sezonu, ale pamiętamy wszyscy wiosnę, gdy po jeszcze lepszym początku musieli oni ostatecznie rozpaczliwie szukać punktów nie chcąc podzielić losów Rafmontu i Azzurrini.

Brygada-VOLCANO 1:6 Kasa Stefczyka

Pomni wydarzeń z wiosny gorąco wierzyliśmy, że spotkanie to przysporzy nam wielu pozytywnych emocji, które w niedzielny wieczór rozgrzeją nas do czerwoności. Niestety, nic podobnego miejsca nie miało, a Kasa Stefczyka bez większych problemów rozbiła Brygadę – VOLCANO. Wydaje się, że kluczowa dla losów spotkania była dwudziesta czwarta minuta. Czerwona kartka dla Stefczyków, z której Brygada – VOLCANO nie umiała zrobić pożytku, a następnie dwa błyskawiczne ciosy brązowego medalisty z ubiegłych rozgrywek. Przy wyniku 0:3 i poczuciu zmarnowanej szansy na złapanie kontaktu, Paweł Maciejewski i spółka mogli nieco opaść na duchu. Ich sytuacja nie poprawiła się bynajmniej w drugiej części gry – Damian Czerwiński strzelił na 4:0 i Stefczyki odjechały jeszcze bardziej. Gol w 50. minucie spotkania Remigiusza Frydrycha miał pozwolić na złapanie kontaktu, ale minutę później trafienie… bramkarza Stefczyków, Piotra Świetlika, skutecznie podłamało resztki ambicji drugoroczniaków. Brygada – VOLCANO wciąż ma wiele mankamentów do poprawienia, zwłaszcza jeśli nie chce powtórzyć stresów z wiosny. Stefczyki tymczasem wciąż dzielnie trzymają się czuba tabeli, co niezwykle cieszy Adriana Dylasa, chcącego sprawić jeszcze niejedną sensację.

Bohamet S.A. 8:6 BBF Kujawy

Do spotkania Bohametu S.A. i BBF Kujawy przyszło nam czekać aż do wtorku, jednak było to starcie tysiąc razy ciekawsze od rozgrywanego w podobnym czasie meczu Legii Warszawa z Dundalk. Wszystko to, czego  brakowało Wam w Warszawie, mogliście znaleźć kilka kilometrów od swoich domostw, na ulicy Kaplicznej 7. Pierwsza połowa to istna wymiana ciosów, a te pierwsze zawsze zadawał drugoroczniak z Bohametu S.A. Najpierw na trafienia Jarosława Szymańskiego odpowiadali Damian Leszczyński i Paweł Wielewski, a gola do szatni wbił Michał Deliński. Trzecia bramka Szymańskiego oraz gol Błaszaka wyprowadziły Bohamet S.A. na trzybramkowe prowadzenie, lecz już po kilku chwilach i golach Wielewskiego i Dąbrowskiego zrobiło się 5:4. Przewagę swojej drużyny ponownie poprawił Błaszak, ale w 72. minucie meczu mieliśmy już wynik remisowy za sprawą bramek Damiana Lewandowskiego i Olgierda Nartowicza. Wydawało się, że taki comeback natchnie mistrza do ostatecznej szarży i wydarcia kompletu oczek z tego trudnego boju, ale zupełnie inne plany miał Jarosław Szymański – niekwestionowany lider zespołu Mateusza Śliwińskiego wyprowadził swój zespół na prowadzenie na pięć minut przed końcem, a gwóźdź do trumny BBF Kujawy wbił w 78. minucie Jakub Makowski. Genialne widowisko z zaskakującym finiszem. Klątwa Bohametu S.A. trwa, „La Bestia Negra” dla tryumfatora z wiosny, który wciąż nie potrafi znaleźć sposobu na nieobliczalny team Mateusza Śliwińskiego.