PAAK hurtownia sportowa
Salonik Piłkarski Fair Play
Zielony
pizza Da Vinci

5. KOLEJKA I LIGI FUTSALU 2015/16 - RELACJA

5. KOLEJKA I LIGI FUTSALU 2015/16 – RELACJA

Gdyby nie spotkanie Azzurrini z Computexem, kolejka ta byłaby wyjątkowo nużąca. Kilka przekonywujących tryumfów, a poza tym emocje głównie do przerwy. Na szczęście dwaj potentaci pierwszej ligi stworzyli takie widowisko, że emocjami obdarzyć by można wszystkie inne starcia tego weekendu w I lidze futsalu.

Computex 19:2 Rona Leader

Podsumowanie zaczniemy jednak od nadrobienia zaległości. W sobotni wieczór na hali przy ulicy Czerkaskiej Computex mierzył się bowiem z Rona Leader. Cóż, powiedzieć iż było to jednostronne widowisko to jak wystartować w konkursie na niedopowiedzenie roku. Gracze Adiego dosłownie zmiażdżyli swoich oponentów i sprali ich na kwaśne jabłko. Mimo braku kilku kluczowych zawodników nie mieli oni żadnych problemów z przedostawaniem się pod bramkę Krystiana Kempczyka. Nie można nie wspomnieć o mało wyrafinowanym podejściu czerwonej latarni ligi. Stawiać się w sile zaledwie pięciu głów na starcie z tak mocnym rywalem to jak podpisać na siebie wyrok ze skutkiem natychmiastowym. Cztery bramki zaliczył Paweł Gralak, jednak to nie jemu przypadł tytuł króla polowania. Na takowy zasłużył młody Adrian Damski, który skatował defensywę Rona Leader 9 bramkami. Bezlitosny snajper Computexu zgłosił tym samym poważny akces do korony króla strzelców. Sytuacja Rona Leader, eufemistycznie ujmując, nienajlepsza.

TW Lech 2:21 Studio Omega Sabre

Gdyby ktoś przed meczem powiedział nam, że takim rezultatem skończy się bój pomiędzy tymi drużynami, czym prędzej odsyłalibyśmy go na najbliższy oddział pogotowia. Oczywiście nie skreślaliśmy nigdy Studio Omega Sabre, wszak to drużyna uznana i zasłużona dla ligi, jednak rozmiary zwycięzca nad drużyną, która jeszcze kilka dni temu była bliska urwania punktów liderowi to rzecz niewytłumaczalna. Do takiego stanu rzeczy przyczyniła się oczywiście liczebność kadry TW Lech, ewidentnie widać było, że niedzielny poranek przerósł możliwości kilku młodych motorów napędowych tej drużyny. Stuprocentowy profesjonalizm zaprezentowali za to gracze Marcina Domka, którzy brutalnie obeszli się ze zdziesiątkowanym przeciwnikiem. Magazynier? 5 bramek zdobytych i jedna wypracowana. Jakub Andrykowski? 4 gole, 3 asysty. Tomasz Siuda? 3 trafienia, 5 kluczowych podań. Kamil Krawczyk? Hat-trick plus ostatnie podanie. Tak przedstawia się dorobek tych, którzy w największym stopniu przyczynili się do gwałtu na TW Lechu.

Niebiesko-Czarni 1:7 Immobile

Wynik tyleż wysoki co nie do końca oddający przebieg meczu. Sytuacja nie była tak przejrzysta, jak wskazywałby wynik. Wszak na tytuł MVP zasłużył nie kto inny jak bramkarz Immobile, Paweł Kitowski. Wyczyniał on prawdziwe cuda zręczności w bramce lidera i doprowadzał napastników Niebiesko-Czarnych do prawdziwej szewskiej pasji. Popisy goalkeepra Immobile należy docenić tym bardziej, że okazał się w opinii widzów lepszy od zdobywców hat-tricka: Michała Murawskiego i Eryka Swintona. Lider obalił kolejną przeszkodę i mknie niczym lokomotywa nie oglądając się na resztę stawki. Niebiesko-Czarni skomplikowali sobie życie, a ich plan zajęcia miejsca w czołowej czwórce wymaga od nich znacznej poprawy. Wszak po czterech kolejkach mają zaledwie sześć oczek, a w perspektywie starcia z takimi firmami jak Bohamet S.A., Computex czy PECA Galaktyczni. Punkty potrzebne na gwałt.

Mediart Agencja Interaktywna 2:7 Bohamet S.A.

Do przerwy spotkanie sąsiadów w ligowej tabeli zapowiadało wielkie emocje w drugiej odsłonie. Bohamet S.A. prowadził dwiema bramkami, lecz Mediart Agencja Interaktywna niejednokrotnie zmuszał Krzysztofa Rucińskiego do interwencji. W ostatecznym rozrachunku jednak trudy niedzielnego poranka lepiej znieśli gracze Mateusza Śliwińskiego, którzy w drugiej połowie wypunktowali Mediart Agencję Interaktywną niczym wytrawny bokser. Do rozdającego same asy Sebastian Błaszak (skończył spotkanie z trzema asystami na koncie) poziomem dostosowali się szczególnie Jakub Makowski i Jarosław Szymański. Obaj panowie zaliczyli po dublecie, który miał niebagatelny wpływ na końcowy rezultat. Bohamet S.A. czai się tuż za czołową czwórką, Mediart Agencja Interaktywna utknął z kolei w środku pierwszoligowej tabeli. Nie skreślamy szans żadnej z ekip na awans, ale w lepszej pozycji do skoku na czołówkę jest zdecydowanie Bohamet S.A.

Azzurrini 6:6 Computex (karne: 13:12)

Gdyby mecze przyrównywać do kamieni szlachetnych, spotkanie między Azzurrini i Computexem byłoby szafirem lub rubinem, żeby nie powiedzieć diamentem. Wszystko rozpoczęło się od piorunujących ataków ekipy Marcina Błaszkiewicza, która wprost stłamsiła bardziej utytułowanego rywala. Efekt? 5:1 po 15 minutach, prawdziwy nokaut. Urażona duma znamienitego rywala szybko dała o sobie znać i przystąpili oni do skomasowanych ataków w celu odrobienia strat. Sytuacja mocno skomplikowała się Azzurrini na początku drugiej połowy, gdy najpierw zmarnowali rzut karny, a po chwili z czerwoną kartką wyleciał rozgrywający znakomite zawody w bramce Tomasz Czachorowski. Na dwie minuty przed końcem, przy wyniku 5:4, decydującego wydawałoby się gola zdobyło Azzurrini, jednak Computex szybko odpowiedział bramką kontaktową. Chrapkę na większą dawkę emocji miał arbiter zawodów, który w ostatniej sekundzie podyktował delikatnie mówiąc szalenie kontrowersyjny rzut karny dla pomarańczowych, którzy nie zmarnowali tej szansy, wyrównując stan rywalizacji. Gdy wydawało się, że wszystko co dobre jest już za nami, otrzymaliśmy jeszcze jeden spektakl w postaci konkursów rzutów karnych. Konieczne były 32 próby w celu wyłonienia zwycięzcy, a całość nagrał czujny niczym ważka Paweł Drozda. Nagranie można obejrzeć klikając w poniższy link:
https://www.youtube.com/watch?v=Uqe4cwvvfV8

Rona Leader 2:6 Zakład O Kredyty

Po szalenie bolesnym sobotnim wieczorze Rona Leader miał prawie dobę na ochłonięcie i wyciągnięcie wniosków z blamażu przeciwko Computexowi. Zakład O Kredyty z kolei był w pełni wypoczęty i gotowy na bój o cenne 3 oczka. Mający w nogach pięćdziesiąt minut z soboty zawodnicy skombinowali czwórkę kolegów, którzy wydatnie pomogli im w odpowiedniej regeneracji i rozłożeniu sił. Tych starczyło jednak na zaledwie 25 minut. Stan remisowy jakim zakończyła się pierwsza odsłona szybko uległ zmianie a Zakład O Kredyty zaczął odjeżdżać ekipie Marcina Rony (bardzo dobry występ okraszony dwoma golami). Dwa gole dla ekipy Pawła Drozdy ustrzelił Krzysztof Biliński, a jego licznie zgromadzeni koledzy dokończyli wspólnie dzieła zniszczenia. Ostatnie miejsce Rona Leader może wzbudzać niepokój. Zakład O Kredyty otrzymał zastrzyk świeżej krwi i łyk świeżego powietrza, który pozwolił wydostać się ze strefy spadkowej i z lekkim optymizmem patrzeć na kolejne spotkania.