PAAK hurtownia sportowa
Zielony
Jumpinplace park trampolin
pizza Da Vinci

5. KOLEJKA SUPERLIGI FUTSALU 2015/16 - RELACJA

5. KOLEJKA SUPERLIGI FUTSALU 2015/16 – RELACJA

W mikołajkowy weekend superligowcy zapewnili nam kilka naprawdę ciekawych upominków w postaci zaciętych bojów z pięknymi akcjami i jeszcze ładniejszymi trafieniami. Dla kilku ekip św. Mikołaj przygotował niestety sporych rozmiarów rózgi gdyż ich sytuacja w tabeli budzi poważne zastrzeżenia. W najwyższej klasie rozgrywkowej wielkimi krokami zbliżamy się do półmetka, po którym będziemy już wiedzieli dla kogo nowy rok będzie pasmem sukcesów, a dla kogo zacznie się on od dramatycznej walki o być albo nie być.

Simi Solec Kujawski 2:10 BBF Kujawy

Trwa czarna seria Simi Solec Kujawski, którzy podobnie jak w sezonie trawiastym notują na dzień dobry porażki w ilościach hurtowych. Trudno było oczekiwać od zespołu Pawła Hodura by przełamał się akurat w starciu z jednym z faworytów całych rozgrywek jednak komplikująca się sytuacja zaczyna pomału doskwierać i niezbędnym stało się szukanie oczek bez zważania na klasę oponenta. Mimo wcale nielichej frekwencji Simi Solec Kujawski nie był w stanie nawiązać równorzędnej walki z paczką Przemysława Czajki. Zanim Kacper Kasprzak otworzył dorobek strzelecki swojego zespołu, BBF Kujawy miał już na swoim koncie osiem trafień. Dublety Dariusza Dąbrowskiego, Marcina Maćkowskiego, Igora Pisarskiego i Patryka Siega wydatnie pomogły BBF Kujawy w zdobyciu trzech oczek. O tym jak swobodnie przemieszczali się po boisku brązowi medaliści sprzed roku niech poświadczy fakt, że tytuł najlepszego rozgrywającego powędrował do strzegącego bramki Jakuba Kołudkiewicza.

BWS 4:12 Rafmont

Spotkanie o sześć punktów, które dla przegranego mogło oznaczać pocałunek śmierci. Oprócz Simi Solec Kujawski to właśnie w tych dwóch ekipach fachowcy upatrują głównych kandydatów do spadku z Superligi futsalu. Przed tym spotkaniem lepszą sytuację wyjściową miał BWS, mogący poszczycić się trzema punktami. Po stronie Rafmontu widniało okrągłe zero, a zwycięstwo dla ekipy Rafała Jaranowskiego było absolutnym priorytetem. Drugie z sobotnich starć na ulicy Czerkaskiej rozpoczęło się dla beniaminka wprost koncertowo. Kiedy rezerwowi BWS kończyli wiązać drugiego buta, Dariusz Jaszkowski celebrował już zdobycie drugiej bramki. Riposta Tomasza Krauze w dziewiątej minucie dawała jeszcze nadzieję na wyrównane widowisko jednak już po kilkunastu sekundach Jaszkowski skompletował hat-tricka. Ostatecznie snajper Rafmontu zakończył spotkanie z pięcioma trafieniami na koncie, a gdyby nie rozluźnienie w ostatnich kilku minutach rozmiary zwycięstwa Rafmontu mogłyby być jeszcze bardziej okazałe. Poważny sygnał nie tylko dla reszty stawki, ale przede wszystkim dla samych siebie wysłali gracze Jaranowskiego. Oni wciąż są głodni zwycięstw i sprawiania niespodzianek. Minorowe nastroje w szatni Remigiusza Busiakiewicza, taka postawa i taka gra mogą zapewnić BWS jedynie bilet w jedną stronę prosto do czeluści pierwszej ligi.

Prawnicy OIRP Bydgoszcz 6:8 BPiK

Szlagierowe spotkanie piątej serii gier, a trzeci taki pojedynek z udziałem Prawników OIRP Bydgoszcz. Gracze Jana Poczwardowskiego zaliczają jak dotychczas całkiem przyzwoity sezon, w którym zadali już kłam niejednym przedsezonowym prognozom. Tym razem na ich drodze stanął jednak przeciwnik z najwyższej półki. Brązowy medalista rozgrywek trawiastych BPiK to rywal z gatunku najtrudniejszych, a w sobotni wieczór na Czerkaskiej raz jeszcze potwierdził on swoje mistrzowskie aspiracje. Do 45 minuty mogliśmy mówić o dość nudnym i przewidywalnym meczu, w którym jedna drużyna bez większych kłopotów obijała drugą. Siedem goli zdobytych, dwa stracone, na zegarze pięć minut do końcowego gwizdka… I wtedy Prawnicy OIRP Bydgoszcz z całą mocą zaprezentowali to, co było ich wizytówką w rozgrywkach trawiastych. 3 minuty, 4 bramki i zrobiło się 6:7. Byliśmy o włos od odnotowania jednego z największych powrotów w historii PLP Siernieczek, a gdyby strzegący bramki BPiK Łukasz Chmielewski miał być sędzią w procesie dotyczącym swoich obrońców to zawyrokowałby karę z gatunku pomiędzy przeciąganiem pod kilem a ostracyzmem. Na szczęście dla BPiK licznik goli dla Prawników OIRP Bydgoszcz zatrzymał się na szóstce, a w ostatnich sekundach ostatnie iskry nadziei zgasił w nich Wojciech Konwiński. Słodko-gorzki wieczór dla biało-czarnych, którzy na własne życzenie mocno pokomplikowali sobie życie.

SETO POOLS 3:1 Brygada - VOLCANO

Nie zwalnia tempa lider rozgrywek, który jak dotychczas dominuje Superligę niczym Elmed Bydgoszcz za najlepszych lat. Cztery mecze, dwanaście punktów, nie ma do czego się przyczepić. Brygada – VOLCANO nie popełniła tych samych grzechów co poprzedni przeciwnicy SETO POOLS i nie straciła pomiędzy 18:00 a 18:20 żadnego gola. Co prawda głównie było to spowodowane niekończącym się konkursem rzutów karnych w poprzedzającym to starcie pojedynkiem Azzurrini z Computexem, lecz – co by nie mówić – zamierzony efekt został osiągnięty. I tak do gwizdka oznaczającego przerwę SETO POOLS prowadziło zaledwie jedną bramką autorstwa Ryszarda Mnichowskiego. Na drugie trafienie w tym niezwykle wyrównanym boju musieliśmy czekać aż do 33. minuty kiedy to prowadzenie lidera podwyższył Krzysztof Marek. Kontaktowy gol Remigiusza Kusia na dziewięć minut przed końcem wprowadził dużo nerwowości w poczynania SETO POOLS, które jednak potrafiło zadać jeszcze jeden cios. Adrian Popławski swoim golem na cztery minuty przed ostatnim gwizdkiem ustalił wynik spotkania, a szansę na ponowne złapanie kontaktu Brygada – VOLCANO zaprzepaściła marnując przedłużony rzut wolny. Gloria victis, wszak ekipa Pawła Maciejewskiego napędziła dużo strachu liderowi rozgrywek.

Kasa Stefczyka 5:4 Philips TV Team

Kończące piątą kolejkę spotkanie zapowiadało się na bardzo wyrównane, w którym najbardziej prawdopodobnym wynikiem zdawał się być remis. Cóż, wiele w swoich prognozach się nie pomyliliśmy, a zwycięzcę i przegranego różnił zaledwie jeden gol. Wynik 4:5 niebawem zacznie się śnić po nocach Marcinowi Kormanowi, wszak już drugi raz z rzędu przegrywają właśnie takim rezultatem. Porażka boli tym bardziej, że Kasa Stefczyka wygraną zawdzięcza przede wszystkim nieskuteczności napastników Philips TV Team i dekoncentracji całego zespołu rywala w pierwszych minutach. Gdyby wyciąć pierwsze siedem minut i wyobrazić sobie stuprocentową skuteczność z przedłużonych rzutów wolnych, mówilibyśmy w tym miejscu o bezlitosnym obiciu Stefczyków przez Philips TV Team. Rzeczywistość okazała się być jednak inna, Kasa Stefczyka po szybko zdobytych trzech bramkach cofnęła się do obrony, cudów zręczności w bramce dokonywał Vlad Luhanskyi, Philips TV Team walczył o wyjście na prowadzenie jakby chciał a nie mógł by na końcu przegrać jedną bramką. Najlepiej te 50 minut na hali przy ulicy Kromera streścił kapitan Philips TV Team, któremu niniejszym oddajemy głos:

Jeśli ktoś by chciał znaleźć książkową definicję stwierdzenia „frajerska porażka” powinien zobaczyć nasz niedzielny mecz z Kasą Stefczyka.