Jumpinplace park trampolin
PAAK hurtownia sportowa
Salonik Piłkarski Fair Play
pizza Da Vinci

Talizmaniści - nowy I ligowiec.

W wyniku rozegranych meczów barażowych zespoły wyżej notowane pokonały kandydatów do awansu. Tylko II ligowi Talizmaniści ograli ADP Celtic i awansowali do I ligi. ADP Celtic grajacy od kilunastu lat w szóstkach, jeden z najstarszych zespołów w Bydgoszczy musi pogodzić się ze spadkiem do II ligi. Wygrały swoje mecze wszystkie ekipy z Superligi. Łatwo uporało sie z przeciwnikiem Oponeo, Kasa Stefczyka i Prawnicy, których forma rośnie od jakiegoś czasu. Szkoda, że to już koniec ligi. W spotkaniu barażowym z Euro Timem mogliśmy zobaczyć kilka świtnych akcji i pieknych bramek w wykonaniu prawników.  Szampany wystrzeliły po meczu Azzurrini, które w dramatycznych okolicznościach - o zwycięstwie decydowały  rzuty karne - obroniło Superligę. Ten sezon dla dryżyny Marcina Błaszkiewicza to był prawdziwy " Wielki marsz " wg Stephena Kinga...  Swoje szampany wypili także zawodnicy Dynamo Skarpa, ale niestety tym razem się nie udało. Serdeczne gratulacje dla zwycięzców ! Przegrani mogą jeszcze liczyć na nie zgłoszenie się którejś z ekip w przyszłym roku. W tym tygodni całkowicie zakończą sie rozgrywki. Graja jeszcze 30 latkowie i amatorzy.

Jak widział ten mecz kapitan Azzurrini Marcin Błaszkiewicz można przeczytać tutaj:

Azzurrini salvati!

  • autor: Baszczu_14, 2013-11-04 12:14

Azzurrini : Żbiki. Baraż o Superligę. Zwycięzca szturmuje salony, przegrany spada w otchłań I ligi. Po 80 minutach wynik brzmiał 3:3. 1920 minut zmagań o utrzymanie statusu Superligowca zostało skompresowane do 2 minut, podczas których rozegrany miał zostać konkurs rzutów karnych. Półroczna kampania, pełna wzlotów i upadków, miała się rozstrzygnąć za sprawą kilku kopnięć ze stojącej piłki. Olbrzymia odpowiedzialność, huragan emocji, idealnie pasuje tutaj tytuł książki Harlana Cobena - "No second chance". Teoretycznie kilka chwil, w rzeczywistości jednak czas wydawał się stanąć w miejscu. 120 sekund, o których pamięta się latami. Momenty, które w historii Azzurrini zapiszą się jednak złotymi zgłoskami! Superliga wciąż nasza!

Chłodny niedzielny wieczór nie był w stanie zatrzymać sztormu kibiców, którzy chcieli razem z zawodnikami Azzurrini przeżywać jeden z ich najważniejszych meczów w historii. Nie mogło zabraknąć stałych bywalców siernieczkowych trybun, czyli panów Ryszarda KaraszewskiegoRomana Zakrzewskiego. Wielkie emocje ściągnęły na Siernieczek aż 5 reprezentantek płci pięknej! Inga Cuske, Patrycja FilipowiczMagdalena Kozicka już niejednokrotnie wspierały nas w trudnych momentach, natomiast dla Małgorzaty KędzierskiejAgnieszki Przykuckiej był to debiut w roli widza. Za część techniczną odpowiadał niezawodny Mateusz Bosiacki, a wciąż kontuzjowany Mikołaj Karaszewski przeżywał mecz niczym świeżo upieczony tata oczekujący na narodziny swojego pierwszego syna w szpitalnej recepcji. Bez dopingu tej niesamowitej dziewiątki o awans byłoby szalenie trudno, a Patrycję oficjalnie możemy ochrzcić mianem talizmanu Azzurrini (3 mecz, 3 tryumf). Grazie mille!

Pierwszy gwizdek arbitra Roberta Maradzińskiego zabrzmiał punktualnie o godzinie 21:00. Początek spotkania to prawdziwy cios obuchem w łeb, który zadał Mariusz Lubiński. Już w pierwszej minucie odpalił młotek drzemiący w jego lewej nodze i potężną bombą nie dał szans na skuteczną interwencję Marcinowi Błaszkiewiczowi. Nie takiego startu oczekiwali nasi zawodnicy. Niewiele brakowało, aby Żbiki ukąsiły po raz drugi. Do genialnego dośrodkowania z rzutu rożnego Wojciecha Andrzejewski wyskoczył niepilnowany Łukasz Iwiński, ale jego strzał głową z najwyższym trudem zatrzymał bramkarz Azzurrini. W 5. minucie meczu Piotr Libera wyekspediował piłkę z własnego pola karnego wprost do niepilnowanego Dominika Obuchowskiego, ale ten w sytuacji sam na sam z Jakubem Kołudkiewiczem strzelił wprost w niego. Na szczęście szybko się zrehabilitował. Sprytnie rozegrany aut przez Mateusza Kuneckiego poskutkował strzałem popularnego "Gumisia" z najbliższej odległości. Obuchowski prawie podwoił swój dorobek, ale jego strzał z rzutu wolnego niemal na linii bramkowej zatrzymał świetnie dysponowany Lubiński. W 15. minucie meczu Azzurrini rozegrali bardzo ładną akcję z klepki na połowie Żbików, co zakończyło się faulem na Damianie Słomskim tuż przed polem karnym rywala. Do piłki podszedł Marcin Pałaszewski i piorunującym uderzeniem wyprowadził swoją ekipę na prowadzenie. Trafienie to podziałało na nas mobilizująco i poczęliśmy przeprowadzać ofensywne akcje z coraz większym rozmachem. Rozochocił się Pałaszewski, strzałów z dystansu próbował również Jan Gołędowski. Trzeba jednak oddać cesarzowi co cesarskie, Żbiki w defensywie prezentowały poziom absolutnie europejski. Śmiałe próby kontrataków nierzadko kończyły się sporym zagrożeniem pod bramką Azzurrini, jednak z większości prób zwycięską ręką wychodził duet Mateusz Dalewski - Patryk Karwecki. W 30. minucie meczu parę metrów wolnej przestrzeni wykorzystał Mateusz Karaszewski, który popędził lewą flanką i mocno uderzył zewnętrzną częścią stopy. Kołudkiewicz piłkę wypluł, dobiegł do niej Patryk Batka i z wydawałoby się niegroźnej pozycji oddał absolutnie nieprawdopodobny strzał piętką, który zakończył się golem na 3:1! Patryk był chyba jedyną osobą na Siernieczku, która wpadłaby na tak szalony pomysł. Żbiki sprawiały wrażenie nieco podłamanych, a my mylnie zaczęliśmy wierzyć we własną wielkość. Chwile zapomnienia przeżył Karol Jankowski. Nie przeciął łatwej piłki i Igor Pisarski stanął oko w oko z Błaszkiewiczem. Napastnik Żbików chciał minąć kapitana Azzurrini, ale ten go wyczekał i wyłuskał piłkę spod jego nóg, poprawiając to interwencją po dobitce Wojciecha Andrzejewskiego. Sprzymierzeńcem Błaszkiewicza była też poprzeczka, po kolejnej wrzutce szalejącego Andrzejewskiego i główce Łukasza Iwińskiego. Dobrą okazję zmarnował też Przemysław Januszewski. Tuż przed przerwą gola na 4:1 mógł zdobyć właśnie Jankowski, ale przestraszył się wybiegającego bramkarza i nie skierował fenomenalnego podania Kuneckiego do siatki. Na przerwę schodziliśmy przy rezultacie 3:1, który stanowił dość godną zaliczkę przed decydującymi 40 minutami tego sezonu.

Pierwsze minuty drugiej odsłony zdawały się być przez nas totalnie kontrolowane. Bliżej niż bramki kontaktowej Żbików była czwarta bramka dla graczy w niebieskich koszulkach. Jednak to rywale skutecznie ukąsili. Strzał z dystansu niepilnowanego Łukasza Iwińskiego pofrunął w stronę bramki Błaszkiewicza, a ten był na tyle skutecznie zasłaniany, że nie zdążył z interwencją. Gol kontaktowy dał Żbikom dodatkową moc. Ich nadzieje szybko mógł ugasić Obuchowski, ale jego strzał z lewej nogi zakończył swój lot na słupku. Niewykorzystana sytuacja zemściła się natychmiastowo. Scenariusz identyczny, déjà vu. Hektar wolnej przestrzeni, bomba z dystansu, tym razem autorstwa Przemysława Januszewskiego, totalnie zasłonięty Błaszkiewicz i wyrównanie stało się faktem. To był główny mankament naszej defensywy - zostawianie rywalom zbyt dużej przestrzeni przed polem karnym. Co gorsza dla nas, rywale kapitalnie wciągali naszych obrońców w ich własne pole karne, ograniczając widoczność Błaszkiewiczowi do minimum. Ten sam chemat powtórzyli 2 minuty później, ale tym razem chybili celu. Wielkie brawa dla Żbików za ten prosty, acz skuteczny schemat. Gol na 3:3 srodze zdenerwował Azzurrini. Gra się zaostrzyła, a Batka ostrzeliwał bramkę Kołudkiewicza. Gry kombinacyjnej szukał Obuchowski, Kunecki z kolei kilkukrotnie spiął się z rywalami. Groźny Kuna walczył jak lew, dając tym samym przykład swoim kolegom z boiska. Trzeba otwarcie przyznać, że nasza ekipa zdominowała Żbików. W pamięci naszych graczy z pewnością były jedenastki w meczach z ekipami DOZ.Pl i Michu Bud, które kończyły się dla nas sromotnymi porażkami. Nie chcieliśmy czekać na tę loterię i robiliśmy wszystko co w naszej mocy, by zdobyć tę upragnioną czwartą bramkę. Nadziewaliśmy się jednak na kontry. Przemysław Januszewski w sytuacji 1 na 1 przegrał z Błaszkiewiczem, a Andrzejewski nie trafił w światło bramki po uprzednim ośmieszeniu Karweckiego. Do końca meczu pozostawało coraz mniej czasu, nerwy zaczęły być coraz większe, efektem czego była żółta kartka dla Obuchowskiego. Gdy wszyscy widzieli już gola na 4:3 po akcji Obuchowski-Słomski, kapitalną interwencją popisał się Kołudkiewicz. Z kolei w ostatniej akcji spotkania Żbiki mogły złamać nam serca i wejść do bram raju, ale nękany przez Liberę Pisarski strzelił obok bramki. A więc to właśnie rzuty karne musiały zdecydować o tym, kto będzie płakał z radości, a kto z rozpaczy.

Konkurs jedenastek rozpoczęła ekipa Azzurrini. Nikt jednak nie wyrywał się, by wziąć na siebie odpowiedzialność, wszak presja była gigantyczna. Ciężar wziął na siebie Marcin Pałaszewski i uniósł go z wielką estymą. Stan rywalizacji wyrównać chciał Mariusz Lubiński, ale jego intencje wyczuł Marcin Błaszkiewicz i po pierwszej serii prowadziliśmy 1:0!

Druga seria rozpoczęta została przez Mateusza Kuneckiego, który zmylił Jakuba Kołudkiewicza i pewnie umieścił piłkę w siatce. Nie pomylił się również Przemysław Januszewski, w związku z czym rezultat po czterech jedenastkach brzmiał 2:1.

Trzecim Azzurrino, który podszedł do piłki był Patryk Batka. Nie wiemy czy ten człowiek posiada układ nerwowy, ale strzałem w samo okienko wprawił w zachwyt nawet rywali. Na drugim biegunie był Michał Krajewski. Strzelił w sam środek bramki, na co tylko czekał Błaszkiewicz i parkanami zbił piłkę w pole. 3:1!

Wystarczyłoby, żeby Damian Słomski wykorzystał jedenastkę, a dalsze strzelanie nie miałoby już sensu. Jednak Jakub Kołudkiewicz kapitalnie wybronił strzał naszego snajpera. Co gorsza, Łukasz Iwiński zmylił Błaszkiewicza i sytuacja zaczynała się robić coraz bardziej napięta. Po czterech seriach 3:2.

Azzurrini byli o jeden strzał od raju. Do piłki podszedł Patryk Karwecki, ale kapitan Azzurrini stwierdził, że to on weźmie na siebie ten ciężar. Pewnie gdyby nie trafił, zostałby zlinczowany. Błaszkiewicz się jednak nie pomylił i utrzymał swój zespół w Superlidze! 4:2!

Czy można było sobie wyobrazić piękniejszy scenariusz na ten listopadowy wieczór? To właśnie takie mecze zostają w pamięci na długo! Azzurrini stają się istnymi tytanami barażowymi. Rok temu wyższość naszej ekipy musiało uznać Oponeo, teraz w rozpaczy pozostawiliśmy dzielne Żbiki. Po meczu był szampan, były śpiewy, było radośnie! Superliga wciąż dla Azzurrini, a do tego czasu będziemy się zmagać w I lidze halowej. Dziękujemy, że jesteście z nami! W niedzielę gwiazdy świeciły podwójnym blaskiem na cześć naszej "rodziny" spod literki A. Da sempre per sempre - FORZA AZZURRINI!

Azzurrini 3:3 Żbiki (karne 4:2)
(Patryk Batka - 1, Dominik Obuchowski - 1, Marcin Pałaszewski - 1)